Dzień drugi naszego wyjazdu do Apulii zaczęliśmy od sprawdzenia godzin odjazdów pociągów i kupienia biletów przy śniadaniu (w poprzednim poście pisałam, jakie appki na telefon się przydają i jaki hotel polecamy:)) oraz udania się na odpowiedni peron. I pojechaliśmy do Ostuni, pięknego "białego miasta". Cudowne miejsce. Polecam, szczególnie mając bardzo mało czasu na zwiedzanie - koniecznie Ostuni i Alberobello (oczywiście w mojej osobistej opinii, wiem, że kochana przez turystów jest też niedaleka Matera). Szczególnie zapadły mi w pamięci. "Białych miast" jest więcej, ale to jedno z nich.
Drugiego dnia, ponieważ połączenia kolejowe są w Apulii bardzo dobre, zdecydowaliśmy się na zwiedzenie AŻ 3 miast. Pierwsze było Ostuni, najdalej oddalone od Bari, potem Monopoli, a na końcu Polignano a Mare. Bilety kupowaliśmy przez internet, w kasie na dworcu lub raz - gdy do pociągu wpadliśmy spóźnieni, a internet bardzo wolno chodził - od miłego pana konduktora, w tej samej cenie, co na dworcu, co było dla nas pozytywnym zaskoczeniem.
Korzystając z tego, że nasz hotel serwował śniadania w dni powszednie od 6:30 (w weekendy od 7), dość wcześnie znaleźliśmy się na miejscu. Pociąg mieliśmy, o ile dobrze pamiętam, o 7:31, na miejscu byliśmy o 8:22 + dojazd autobusem "miejskim". Bilet 6 euro + 1 euro za autobus.
Widok na Ostuni z autobusu, którym trzeba dojechać do miasteczka ze stacji. Koszt ok 1 euro/os.
Już, gdy wysiedliśmy, spotkały nas takie widoki.
Godzina 9 rano - jeszcze pusto, ludzie dopiero co wychodzą z domów, sennie zbierają się do zjedzenia śniadania, a my już zwiedzamy. Ale tak jest najlepiej, nie ma tłumów, jest spokojnie, jeszcze nie tak gorąco. Może jeszcze nie wszystko otwarte, ale pociągi i małe sklepiki przecież już działają.
W Ostuni na starym mieście wszystkie drogi prowadzą nas w górę. Włosi dopiero budzą się do życia, otwierają sklepy z kapeluszami i ubraniami, do restauracji przywożą towary z targu, kelnerzy szykują się do podania pierwszych zamówień. Mijamy ich i wspinamy się. Na szczycie jest katedra, piękne widoki i ukwiecone uliczki.
Słynne "instagramowe" (instagramable :) drzwi.
Potem udaliśmy się do Monopoli. Kolejnego urokliwego miasteczka, tym razem nad brzegiem morza. Morski klimat czuć tutaj od razu. Wybraliśmy się na wybrzeże i do starego miasta (zwykle korzystam z Google Maps i wbijam "centro storico" albo jakiś upatrzony punkt:)), to dwa najważniejsze punkty wycieczki, położone zaraz obok siebie.
Na deser - Poligano a Mare, również morze, klify i słynna plaża. A poza tym, pyszna pizza i sałatki w knajpce PIC NIC. Polaków było tam sporo :) Do tego tu dworzec był dość blisko, podobnie jak w Monopoli, a w przeciwieństwie do Ostuni, ale podjechaliśmy tuktukiem (tzn. trzykołowym motorkiem). Koszt 5 euro.
Wspaniałe widoki, ale my byliśmy już dość zmęczeni, więc dość szybko obeszliśmy centrum i zebraliśmy się na pociąg powrotny.
Plaża z góry. Jak wąwóz.
To był długi, ale przyjemny dzień.
Ciąg dalszy nastąpi...